| |||
Nieuws Auteur |
Oczyszczająca moc wodyKsiążka „W cieniu arki”, którą mam przyjemność Państwu przedstawić, opowiada o oczyszczającej mocy wody. Opisuję w niej przed-biblijny świat, którego mieszkańcy żyją w strachu przed zbliżającym się kataklizmem. Rozczarowany swoim dziełem Bóg postanawia zrównać z ziemią wszystko, co dotychczas stworzył. Winę za to ponoszą ludzie tak zdeprawowani, że Bóg czuje się zmuszony ich zniszczyć. Zaledwie kilku wybrańców otrzyma szansę na ocalenie życia, reszta się potopi. Główną postacią utworu jest młoda kobieta, dla której nie ma miejsca na pokładzie arki. W swojej książce opisuję zachowanie ludzi w obliczu zagrożenia. Nie potrafią oni odpowiednio zareagować na ból czy agonię. Narratorem pierwszoosobowym jest Re Jana, bohaterka, która bardziej wyrachowana niż pozostali. Uwodzi Chama, najmłodszego syna Noego i podstępnie zajmuje miejsce na arce. Ma okazję obserwować degerencje wybrańców dręczonych wyrzutami sumienia. wyrzuty sumienia. Z upływem czasu, ulgę przynosi im należący do Noego dzban wina, które piją na pokładzie arki. Napisałam tę książkę pod koniec lat dziewięćdziesiątych, gdy gazety nagłaśniały coraz więcej scenariuszy zbiorowych nieszczęść: dziura ozonowa, efekt cieplarniany, ebola, ptasia grypa i pryszczyca. Stopniowo docierało do nas, że nigdy wcześniej ludzkość nie stała tak blisko nieodwracalnej klęski. Nawet podczas zimnej wojny wszystko wskazywało na nadejście globalnej zagłady, nadal wierzyliśmy, że sytuacja nie była jeszcze przesądzona. Także Rosjanie kochali dzieci, więc przy odpowiednio dobrej woli znajdzie się rozwiązanie. Również pluskwa milenijny okazała się być nieszkodliwa. Lecz krótko po tym runęły dwie wieże. Na topnienie lodowców i podwyższenie poziomu wód nie mamy już wpływu. Powoli staje się jasne jakie kwestie będą spędzały nam sen z powiek: religia i klimat. „W cieniu arki” poruszyłam obie te kwestie niedające mi spokoju. Co jeśli wkrótce wobec niedostatku lub klęski głodu znowu zaistnieje podział na tych wybranych i tych drugich, a nieszczęście znowu nazwiemy karą boską? W opowieściach o potopie wyrażone jest przekonanie, że wszystko, co zostało stworzone prędzej czy później zginie, by powtórnie się odrodzić. Pytanie czy odrodzenie oznacza również poprawę, najbardziej fascynuje mnie w tej książce. Napisałam powieść o ludziach, którzy mówią, że są wybrani, dlatego, że są prawi. Ale na ile prawy jest człowiek, który mówi sam o sobie, że jest wybrany? Gdy tylko sytuacja staje się poważna, ci, którzy nie zostali wybrani pokazują swoją kreatywność i niezależność. Oszukują i kłamią, by zmienić wyrok, który na nich zapadł. Klęska, którą Bóg postanowił zesłać jest nieodwracalna, narracja kończy się wraz z rozpoczęciem potopu. Moja główna bohaterka zadaje pytanie: jeżeli twój bóg zamierza ciebie utopić oraz zniszczyć twój dom, to dlaczego nie wybierzesz innego boga? Oczekiwałam, że ukazanie się „W cieniu arki” wywoła dyskusję na temat książek jako kazań; zdaję sobie sprawę z tego, że napisałam powieść moralizatorską. Ale czas, w którym książki miały na celu budzić zgorszenie, już minął. Bez wątpienia po opublikowaniu Vallen („Upadki”) niczego innego ode mnie nie oczekiwano. Czytelnicy we Flandrii i Holandii zastanawiali się przede wszystkim, dlaczego po raz drugi opieram swoją powieść na już istniejącej historii, oraz dlaczego wybrałam właśnie motyw biblijnego potopie, który zwraca naszą uwagę na to, że zawsze możemy zacząć wszystko od nowa. „Frankfurter Allgemeine Zeitung” zarzuca książce antysemityzm. Jednak kto zna historię biblijną, wie, że ten zarzut jest bezpodstawny. W czasach Noego zabijanie ludzi nie podlegało jeszcze karze, dominowała złość i gniew. Nie było jeszcze mowy o narodzie żydowskim czy Semitach, podobnie jak o chrześcijanach czy muzułmanach. Naród żydowski rozwinął się setki lat później, wraz z pojawieniem się Abrahama. Semici zostali nazwani po Semie, synu Noego, który w książce zaczyna dopiero myśleć o swoim przyszłym potomstwie. Moje postaci wychodzą z założenia, że sposób, w jaki radzą sobie ze wszystkim, jest najlepszy. Koczownicy żywią uprzedzenia wobec ludzi przywiązanych do domu, ci drudzy natomiast wypowiadają się lekceważąco o ludzie wędrownym, do którego należy również Noe. Przekonanie o własnej racji wydaje mi się czymś normalnym ludzkim, niezbędnym do przeżycia. Ponieważ jakie zwyczaje mają szansę przetrwać, jeśli nie jesteśmy do końca przekonani, że nasze własne zachowania i nasze własne zasady są tymi odpowiednimi? W książce opisuję proces, który następuje przy każdej konfrontacji z czymś obcym, nieznanym: wartości i normy zostają zakwestionowane, zaprzecza się przesądom – skoro o tym mowa, to od tysiącleci nic się nie zmieniło. Krytykom Frankfurter Algemeine Zeitung umknęło, że dzięki przeciwstawieniu przekonań dwóch ludów, można zauważyć iż każdy z nich cechuje poczucie wyższości. Książka mówi o tym, jak w momencie konfrontacji poglądy etyczne wysuwają się na pierwszy plan. Angielska wersja książki zatytułowana „In the Shadow of the Ark” trafiła na zupełnie inny grunt. W Stanach Zjednoczonych przekład ukazał się w tym samym czasie co wezwania do wojowniczej bezbożności Richarda Dawkinsa i Sama Harrisa. Dokładnie tak jak w oryginalnej opowieści z Księgi Rodzaj również w mojej powieści Noe przeklina wnuka, aby zranić tym swego syna, co jest dość przesadną reakcją. Ten biedny człowiek nic nie może na to poradzić, cierpi na syfilis, chorobę, której nazwy nie wymieniam, ale jednak opisuję. Musiałam to zrobić jako pisarka: no bo skoro Noe na polecenie swojego Boga musiał zabrać na pokład wszystkie żyjące istoty, to przecież także jednokomórkowce. Re Jana jest po potopie tak zrażona tym, czego doświadczyła, że odchodzi z Chamem i ich dzieckiem w głąb bagnistego kraju. To ona da początek ludom Czarnej Afryki, tych samych, które dziś stoją u bram naszego Fortu Europa. Amerykańscy recenzenci nazwali moją główną bohaterkę „pogańską”. To przymiotnik, którego nie słyszałam od czasów dzieciństwa. Książka pojawiła się na szczytach list powieści ateistycznych. Wikipedia podawała ją przez długi czas jako przykład po wpisaniu słowa „dysteizm”, które oznacza przedstawianie Boga jako postaci łączącej w sobie zarówno cechy dobre, jak i złe. Niedawno redaktor Wikipedii umieścił książkę na stronie poświęconej malteizmowi, przez co tym bardziej zasługuje ona na potępienie. Wydawca z Nowego Jorku początkowo wydał ją jako książkę dla młodzieży, ale szybko została przekazana wydawnictwom książek dla dorosłych. Stało się tak w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Wielkiej Brytanii, Australii, Nowej Zelandii oraz w Południowej Afryce. Pojawiły się wydania kieszonkowe, pełna wersja audio i najtańsza seria drugstore edition. Po wywiadzie dla telewizji PBS moja skrzynka mailowa wypełniała się przez całe lato wiadomościami od chrześcijan, muzułmanów, Żydów, ateistów, obrońców praw zwierząt, zwolenników ruchu New Age, kabalistów, a nawet egzorcysty. Pisali oni o tym co wzbudzało w nich niezadowolenie, chcieli wiedzieć, czy mogą mnie o coś zapytać. Co miałam dokładnie na myśli? Czy jestem fatalistką, politeistką, moralistką, a może idealistką? Nie można się tego dowiedzieć czytając tę książkę. Tworzenie powieści jest równocześnie jej dekonstrukcją. Interpretuję różne elementy i czuję pragnienie, aby zaprzeczyć samej sobie. W umyśle pisarza istnieje wystarczająco dużo miejsca dla rozmaitych opinii, nawet sprzecznych. Władając językiem mogę rozbierać go na części i kształtować tak, aby zamaskować paradoksy znajdujące się w opowieści. Historię, która jest nieprawdopodobna, nielogiczna bądź nierealistyczna ubieram w słowa dopóki nie stanie się ona prawdziwa. Fabuła traci swoją fikcyjność poprzez skrupulatność z jaką jest opowiedziana. Chowając się za słowami bronię się przeciwko oczywistościom wykrzyczanym mi przez istniejący porządek i media. Oddając książkę w ręce czytelnika pozbawiamy go pewności, że będzie kiedykolwiek w stanie odkryć zamysł pisarza. Każda postać posiada swoją prawdę, którą czytelnik może odkryć. W ten sposób akt pisania i akt czytania stają się momentami refleksji. Są one symboliczną minutą ciszy przy linii bocznej ekonomicznego wyścigu szczurów. I jeśli wówczas jest cicho, a my zanurzamy się głęboko w opowieść, pomimo wieloznaczności i tak budujemy własne zdanie i określamy punkt widzenia. Od zawsze dotyczy to przede wszystkim najgłębszych korzeni naszej moralności. Co jest barbarzyństwem? Czy pozwolić na skrócenie cierpienia nadzorcy budowlanego, który spadł z rusztowania, czy zostawić go samemu sobie ze złamanym kręgosłupem, aż wyzionie ducha? Zabijać zwierzęta, aby je zjadać, także jeśli są to zwierzęta z arki? Czy nawracać się na wiarę większości ludzi, tylko dlatego, że ich bóg okazuje się być wszechmocnym, czy pozostać wiernym bogom przodków? Czasy przed-biblijne, kiedy według Księgi Rodzaju na ziemi żyły jeszcze olbrzymy otwarły przede mną nową perspektywę. Przeglądam się moim bohaterom i widzę jak postępują. Dzielą się pożywieniem oraz sądzą winnych. Spełniają dobre uczynki, nie licząc na nic w zamian. Rozwiązują problemy i spięcia, starając się nie posługiwać argumentem siły. Wspierają się jałmużną, adoptują dzieci, okazują sobie współczucie. Zupełnie jak my dziś, spierają się co jest dobre, a co złe, kto jest godny zaufania , kto ma rację, co jest godne potępienia, a co przebaczenia. W przeciwieństwie do ich boga oni okazywali sobie wzajemnie miłość jeszcze długo przed pojawieniem się wielkich religii. Obecnie, lata po napisaniu tej powieści, mam czasem ochotę przywołać do siebie tych bohaterów „W cieniu arki”, którzy nie byli wybrańcami - Re Janę, jej ojca i sparaliżowaną matkę, Puta i Alema-obdartusa. Chciałabym im powiedzieć: „Nie byliście tak źli jak twierdzono. Przeciwnie, rozwijaliście się, naradzaliście i godziliście się. Waszą jedyną wadą było niezważanie na nadchodzącą katastrofę. Jakże kreatywnie podeszliście do proroctwa! Odkryliście jego słabe punkty, nieścisłości, potwierdzające przypuszczenia, że wieści o klęsce były kłamstwem, głoszonym przez tych, którzy źle zrozumieli swojego boga. Przyzwyczailiście się do tego pesymizmu. Po pewnym czasie ryzyko wydało się być nieszkodliwe, jakby to nie was dotyczyło, nawet nie waszych wnuków, ale dalekiej przyszłości. Ludzkość istniała już od dawna, a wkrótce miały oczywiście pojawić się nowoczesne rozwiązania, o których nawet wam się nie śniło. Tak czy inaczej, cóż mogliście zrobić? Pójść wołać na kamienistej pustyni? Przestać spać i jeść? Zrobiliście po prostu jak my, ludzie z roku 2010, trzymający się swych przyzwyczajeń, gdy uznamy, że nie panujemy nad sytuacją. Pytaniem, którego nigdy nie ośmieliłam się zaszczepić w sercach moich postaci, także i teraz, po tylu latach, i które w książce ukryłam pod całą tą tkaniną słów, jest pytanie o predestynację. Dlaczego zapowiedź potopu nie spotkała się z protestem wobec dokonanego przez Boga wyboru? Pojawił się żal, pojawiła się skarga, ale w żadnym momencie nie narodził się sprzeciw. Oczywiście, nie pozwoliłam nawet, aby powstał w ich głowach. Gdybym wzbudziła w moich postaciach niepokój, istniałyby dla tej opowieści zaledwie dwie możliwości: albo niewidzialny bóg Noego naprawdę istnieje i daje się odwieść od swojej decyzji mocnymi argumentami ludzi, albo nie istnieje – i także w tej sytuacji nie dochodzi do potopu. W obu przypadkach w mojej opowieści nie spadłby deszcz. Narracja utknęłaby w martwym punkcie, wszak bez potopu nie byłoby katharsis, a bez katharsis nie powstałaby powieść. Sprzeczność byłaby wówczas zbyt duża, aby można ją było w jakiś sposób zniwelować; możliwości pisarza mają swoje granice. Dlatego milczałam i nie wyjawiłam moim postaciom czego z wyprzedzeniem nie mogłyby wiedzieć. Ja, tchórzliwa pisarka, mająca przewagę trzech tysięcy lat. Właśnie ze względu na tę porażkę, jest w e-mailach od moich amerykańskich czytelników coś, co dodaje mi otuchy. Chcą oni wiedzieć, co dokładnie było moim zamierzeniem podczas pisania książki. Niepewni, drążą temat i dopytują się o moje motywacje podejrzewając istnienie jakiegoś przesłania: “Pas wanneer een mens zich van elke zinsbegoocheling heeft ontdaan, wordt hij meester van zichzelf en van zijn lot.” Nie wiem, czy czytelnicy zdają sobie z tego sprawę, ale tak naprawdę chcą wiedzieć: czy właśnie to miała pani na myśli? Przeczuwają, że za wszystkimi dwuznacznościami, kryje się w tej historii pieczołowicie zakamuflowane przeze mnie, zdecydowane przesłanie. To dla mnie ulga. Ja kocham dwuznaczności, ale nie czuję potrzeby tworzenia zawiłych kodów. Dlatego mogę wszystkich uspokoić, naprawdę o to mi chodziło: [cytat, tłum. moje] ”Tylko wtedy, kiedy człowiek odrzuci złudny sens, może stać się panem siebie i swojego przeznaczenia”. Przetłumaczone przez Dorota Jachimczyk, Małgorzata Pietrzak, Małgorzata Nieścioruk, Adrianna Hertmann, Agata Ręka, Kamila Kabat, Anna Grądecka, Anna Diabelec, Ewelina Białas, Jacek Golicz, Karolina Kleszcz, Kasia Zaradna, Paulina Żbikowska, Paulina Waluś, Kinga Nosow Hoofdpagina's: ZonKijken | Arkvaarders | Roos&zwijn | Vallen | Grindewal | Springdag | Beminde Ongelovigen |